Najdalsza polska wyprawa motolotniowa |
Motywacja Kiedy spisywałem swoje przygody z lotu do Grecji, dowiedziałem się o śmierci Karola Kubita i innym okiem spojrzałem na moje podniebne wyczyny. Wyprawa była w znacznej mierze sprowokowana przez Niego. Wiosną, kiedy spotkaliśmy się w Bornym, opowiadał mi o Chorwacji, do której miał, wraz z żoną, lecieć w połowie lipca. „Jest takie sympatyczne lotnisko Vrsar – mówił – tuż nad brzegiem morza. Trzeba tam być: fajna atmosfera, można wypożyczyć rowery…” Umówiliśmy się, że polecimy osobno, oni swoim samolotem a ja motolotnią i spotkamy się na miejscu, w Chorwacji. Niestety okazało się, że praca zatrzyma go w Polsce. Z tym większym zapałem rozpocząłem przygotowania; polecę, zobaczę, opowiem, co stracił. A ciekawe, jaką by zrobił minę, gdybym dotarł jeszcze dalej? Do Grecji na przykład? Tak się stało. Gratulacje Karola, które otrzymałem w Kerkirze były dla mnie swego rodzaju nobilitacją. Nie wiedziałem jeszcze, że mój kilkudniowy wypad do Grecji stanie się: „najdalszą polską wyprawą motolotniową”.
Motolotnia Wzbogacona awionika obejmowała: transponder Becker ATC 2000 (data produkcji 1976 rok); niezbędny do bezdyskusyjnych wlotów w przestrzeń kontrolowaną. Sądzę, że do wielu miejsc udałoby się wlecieć bez transpondera, ale to wymagałoby używania dokładnych map z zaznaczonymi punktami meldunkowymi, a zdobyć je trudno i kosztują masę pieniędzy. Pilot Grzegorz Stasiak wrzesień 2006 rok
|